środa, 19 sierpnia 2015

Aby sałatka była zdrowa ...



Sałatka po ajurwedyjsku
1 mała sałata strzępiasta, rzymska lub inna ulubiona
2 duże pomidory malinowe
1 dojrzałe avocado
½ papryki czerwonej
garść ulubionych kiełek (tu rzodkiewki)
2 plastry ananasa
3 Łyżki prażonego sezamu
sok z ½ cytryny
sól, pieprz
opcjonalnie szczypta czarnej soli (kala namak)

Wszystkie warzywa i ananasy namoczyć na co najmniej półgodziny w zimnej wodzie. Po tym czasie porwać sałatę na duże liście, pomidory pokroić na ósemki, avocado i paprykę na paski, ananasa na duże trójkąty. Wymieszać wszystkie produkty i odstawić na chwilę, aby smaki się połączyły.

niedziela, 9 sierpnia 2015

Sattvic State of Mind - cz. II


Nie chcąc zarzucać Was treścią po tak długiej przerwie, wczorajszego posta podzieliłam na dwie części. Dziś zatem trochę więcej o samych warsztatach gotowania wg Ajurwedy.

 Jeśli chodzi o odżywianie od paru lat byłam na etapie dobrego blendera kielichowego. Odżywiałam się zdrowo, w miarę świadomie, niejedno też na temat zdrowia i ajurwedy przeczytałam. I kiedy już myślałam, że to jest moje optimum, znalazłam się na kolejnych warsztatach gotowania wg Ajurwedy. Miałam tam przyjemność asystować Monice Dąbrowskiej, cudownej nauczycielce, która w kilka dni pokazała nam ten metaforyczny thermomix. I zdziwicie się, ale wcale nie chodzi tu o same potrawy, a o wspomniany w tytule Satwiczny stan umysłu, którego każda z nas mogła na tych warsztatach doświadczyć. Aby wyjaśnić, czym jest Satwa, muszę odwołać się do Ajurwedy. Ajurweda mówi o tzw. gunach czyli trzech podstawowych jakościach umysłu: Tamas, Rajas i wspomniana już Satwa. Satwa to jasność umysłu, lekkość, przejrzystość w działaniu, właściwy ogląd sytuacji. Rajas to rozgorączkowanie, ostrość, skupienie na konkretnym zadaniu. Tamas zaś to ciężkość, otępienie, letarg, bezwład.  Każda z tych właściwości jest nam potrzebna i każda występuje u nas w cyklu dziennym, tygodniowym, miesięcznym i rocznym. Stan najbardziej pożądany, w którym działamy z największym spokojem i największą skutecznością to Satwa. Jednakże kiedy np. musimy szybko załatwić jakąś sprawę, potrzebny nam wyrzut adrenaliny - poziom rajasu wzrośnie. Natomiast, aby zasnąć potrzeba nam odrobiny tamasu. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy rajas i tamas utrzymują się przez dłuższy okres czasu. Wtedy pojawia się agresja, nadmierny stres lub w przypadku tamasu ociężałość, rozleniwienie, a nawet depresja.
Można powiedzieć, że życie jest taką grą 5 żywiołów (o których więcej już wkrótce) i trzech gun. Kiedy zaczynasz tę grę obserwować w sobie, a także w środowisku zewnętrznym, zyskujesz świadomość wpływu, jaki ma na Ciebie pożywienie, ludzie, którymi się otaczasz, sposób, w jaki radzisz sobie ze stresem i z emocjami, styl życia, jaki prowadzisz - bo to właśnie te czynniki mają wpływ na stan naszego umysłu. Kiedy już jesteś tego świadomy, nie ma więcej miejsca dla wątpliwości, na temat tego jak ważne jest pełnowartościowe, zdrowe jedzenie, medytacja, umiejętność relaksu, osiąganie satysfakcji w życiu osobistym i zawodowym. A kiedy już to wiesz i kiedy choć raz zaznasz Sattvic State of Mind  - nie ma odwrotu. Już zawsze będziesz do tego dążyć. Tak więc uważaj: to droga wspaniała, ale niełatwa - wymaga nie lada dyscypliny. Ale co tu dużo mówić - WARTO.

A wracając do warsztatów - Satwy doświadczyłam już nie raz - za sprawą medytacji, technik oddechowych, a także za sprawą odpowiedniego jedzenia. Ale to ostatnie nie zdarzało się wbrew pozorom tak często i bez stuprocentowo satwicznego jedzenia nie było tak pełne. Owszem, gotowałam zdrowo, co więcej gotowałam smacznie, ale jednak czegoś tam brakowało -  I o tym CZYMŚ były właśnie te warsztaty - o tym jak łączyć, co łączyć, o sposobach przygotowywania, o atmosferze, o najwyższej jakości jedzenia - w skrócie o SATWIE. A przepyszne, niemal wystawne dania były tylko i aż przy okazji :) Podpisuję się pod tym rękoma, nogami i tym oto elektronicznym piórem. Serdecznie Was zapraszam, bo tak naprawdę dopiero zaczynamy i będziemy w tym bardzo regularni - tak więc jeśli Was tam nie było - nic straconego . Kolejna edycja już we wrześniu. Więcej na www.centrumtaraska.pl





 Na koniec podzielę się z Wami przepisem na słodkość, którą przygotowałyśmy w tak zwanym międzyczasie. Bakaliowo- orzechowe kuleczki na powarsztatową parapetówkę jednej z uczestniczek. Koniecznie spróbujcie :)

PRZEPIS NA SŁODKIE KULECZKI 


I MIGDAŁOWO- KAROBOWE
1 szkl. namoczonych migdałów
3/4 szkl. namoczonych daktyli lub rodzynek
3 Łyżki karobu (lub kakao)
3 Łyżki pasty kokosowej (creamed coconut)
3-4 Łyżki ulubionego syropu (polecam daktylowy)

II RÓŻANE
1,5 szkl. namoczonych pestek słonecznika
3/4-1 szkl. daktyli lub rodzynek
parę łyżek mielonych orzechów i/lub wiórek kokosowych
1,5 Łyżki wody różanej
1 łyżeczka kardamonu

prażone wiórki kokosowe lub grubo mielone orzeszki ziemne do obtoczenia

PRZYGOTOWANIE:
Podane proporcje są orientacyjne. Zasady są proste. Możecie użyć każdego rodzaju orzechów, migdałów i pestek. Namoczcie je i odsączcie z wody. Następnie zmielcie dość drobno i dodajcie moczone suszone owoce i pozostałe składniki. Dosłodzcie syropem według uznania. Jeśli masa jest za rzadka dodajcie suchych składników jak suche mielone orzechy, wiórki kokosowe, pasta kokosowa, karob. Możecie dowolnie mieszać składniki o ile w efekcie otrzymacie masę, z której będziecie w stanie ulepić zgrabne kulki. Na koniec obtoczcie je w wiórkach kokodowych, orzechach lub prażonym sezamie.

Kulki idealnie nadają się na przyjęcie z "finger food" lub kiedy wpadają niezapowiedziani goście. A może spróbujecie ulepić je razem z dziećmi ? Myślę, że wszyscy będziecie się przy tym świetnie bawić :) ...

Tym razem nie chcę nic obiecywać. Nie będzie żadnego "Ja Ajurvega uroczyście przyrzekam przykładnie i regularnie blogować i ... ". Życie pisze tak zaskakujące scenariusze, że pewna jest tylko ta niepewność i ciekawość, co przyniesie jutro. A może za chwilę znów zwątpię, zarzucę powzięte postanowienia ? Ale wtedy - jeśli jesteś tam po drugiej stronie ekranu, czytasz mnie i w jakikolwiek sposób to moje pisanie i gotowanie Ci pomaga - proszę napisz mi o tym. Nawet jeśli będziesz jedyną, natchnie to we mnie nową nadzieję w sens swoich grafomańskich poczynań i przywoła do porządku.

Z pozdrowieniami,

Wasza Ajurvega 

P.S. Wszystkie zdjęcia, które tu widzicie pochodzą z opisanych w tym poście warsztatów i są zrobione przez Iwonę Artamonow. Iwonka, dziękujemy :)
 


 

sobota, 8 sierpnia 2015

Osobiste wynurzenia i Kurs gotowania wg Ajurwedy czyli Sattvic State of Mind cz. I


Pewnie i Wy nie raz doświadczyliście, że im dłużej coś odkładacie na później, tym trudniej to zrealizować. Nie muszę chyba mówić, że z tym samym zmagałam się w czasie mojej niebytności na blogu. Po tak długiej przerwie suchość w gardle, a (elektroniczne) pióro już nie takie lekkie. Wymawiać się mogę tysiącem wielkich i całkiem drobnych powodów. Chcę się jednak z Wami podzielić dwoma. Po pierwsze z dumą dziś mogę powiedzieć: I made it. Po trzech latach karkołomnych zmagań: o samodzielność, o " chleb i dach nad głową", finansową niezależność i przede wszystkim o swoją zawodową przyszłość - udało się. Dziś jestem fizjoterapeutką na początku swojej drogi. Z mnóstwem możliwości na horyzoncie, tysiącem pomysłów w głowie, sercem otwartym na nowe i rękoma gotowymi do pracy. Jeszcze nie wiem, co przyniesie jutro.
Ale wiecie co ? Jestem pewna, że to będzie najlepsze, co może mi się przydarzyć :)

Po drugie chcę Wam coś opowiedzieć. W tym celu potrzebuję jednak, abyście uruchomili swoją wyobraźnię. Użyję tu kulinarnego porównania, bo nie będę nawet udawać, że znam się na samochodach, które w takich sytuacjach wypadają najlepiej. A zatem wyobraźcie sobie, że od lat używacie dobrego blendera, może nawet kielichowego. Ma całkiem niezłą moc, może mielić, blenduje, miesza. Krótko mówiąc dobrze sobie radzi. Nie narzekacie, bo nie wiecie, że jest coś lepszego. Aż pewnego dnia dostajecie w prezencie ... thermomixa. Uwaga: nie, nie jest to prawdziwa historia. Jeszcze nie jestem jego szczęśliwą posiadaczką, ale na podstawie tysiąca ustnych przekazów nie mam żadnych wątpliwości, że ta legendarna maszyna godna jest tego porównania.  Czy domyślacie się co mam na myśli ? Ja "przesiadłam" się na przysłowiowego thermomixa zaledwie kilka dni temu. A wydarzyło się to na Kursie gotowania wg Ajurwedy w Centrum Promocji Zdrowia w Tarasce. Tak, to jest reklama. Bez żadnego skrępowania chcę Wam zareklamować - i miejsce i warsztaty. Pierwsze pokochałam już 5 lat temu i moja miłość z każdym dniem, każdą cegiełką, którą wkładam w tworzenie i udoskonalanie tego miejsca rośnie. Jeśli czujecie, że chcielibyście coś w swoim życiu zmienić - stać się zdrowszym, szczęśliwszym, realizującym marzenia - nie mogliście trafić lepiej. Taraska ma ofertę dla każdego. Zdecydowanie nie tylko kulinarną.

A same warsztaty ?  O tym przeczytacie już jutro ...A tymczasem na zachętę kilka zdjęć.